PRIMA APRILIS

Czwartek, 1 kwietnia

W moim dzieciństwie zwyczaj primaaprilisowy był chyba bardziej rozpowszechniony niż teraz. Wymyślało się różne zmyłki, a potem śmiano się głośno - na całą szkołę. Teraz żarty na 1 kwietnia stroją sobie ze społeczeństwa przede wszystkim politycy. Ostatnio często przypominanym żartem jest ten o wzroście gospodarczym i obrotach w handlu zagranicznym - co jest prawdą - i przypisywanie to sobie, czyli rządzącej partii - co jest oczywistym oszustwem. Na czym to polega?

... Z pieca spadło

Wzrost produkcji w dobrze prosperujących zakładach jest zasługą udoskonalenia technologii, poprawy organizacji pracy, oraz wzrostu wydajności w dobrze zarządzanych zakładach, w olbrzymiej mierze prywatnych. Jaka w tym zasługa rządu? Żadna. A dowodem na to stwierdzenie jest fakt olbrzymiego spadku inwestycji. Przedsiębiorcy po prostu boją się inwestować, bo nie wiedzą, co nowego rząd wymyśli, jakie podatkowe represje nałoży i jakie jeszcze uprawnienia nada swoim urzędnikom. A skoro przedsiębiorcy nie inwestują, to nie spada bezrobocie, bo nie powstają nowe miejsca pracy. I to jest oczywisty dowód na to, że wzrost gospodarczy został osiągnięty niejako wbrew działaniom rządu. To samo dotyczy wzrostu dochodów z eksportu. Przedsiębiorstwa wywożące towar z Polski zyskały tylko dlatego (w złotówkach), że przelicznik z euro stał się o wiele korzystniejszy niż jeszcze dwa lata temu. Tłumacząc to prościej - za taka samą, a czasami nawet mniejszą ilość towarów, uzyskano większą ilość złotówek. I gdzie tu zasługa rządu?

Jeszcze dwa lata temu niektóre partie mające w swoich szeregach "wybitnych" ekonomistów twierdziły, że w Polsce jest tak źle dlatego, że złotówka jest tak mocna. Po dwóch latach złoty jest słaby jak nigdy, a czy cokolwiek się poprawiło? Nic. Tylko pozostała nadzieja, że SLD odejdzie w "smugę cienia". Czy wówczas będzie lepiej? Z pewnością, bo do władzy dojdzie "Samoobrona". Tak jest.

"Prima aprilis - nie wierz, bo się pomylisz!"

Piątek, 2 kwietnia

Dokładnie rok temu, dwie z najbardziej znaczących w naszym państwie postaci: prezydent i premier postanowili zabawić się w dziecinną grę prima aprilis. Wystąpili przed kamerami i dziennikarzami - czyli przed całym narodem - i oświadczyli, że za rok (czyli w tym roku) razem z wyborami do parlamentu europejskiego odbędą się wybory do sejmu i senatu. A tymczasem dziś śmieją się (też z narodu), że nas tak fajnie nabrali. Jak dzieciaki się śmieją i jeszcze grają nam na nosie ustalając terminy fatalne dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa: bo pomyślcie - 2 maja rząd Millera poda się do dymisji, a 1 maja w czasie naszego wstąpienia do Unii Europejskiej będzie nas reprezentował premier, którego właściwie nie będzie. Czy to aby nie pośmiewisko dla całej Europy? Potem prof. Belka będzie starał się sklecić rząd, a jego starania skończą się tym, czym skończyć się powinny, czyli fiaskiem, potem znów upłyną kolejne dwa tygodnie - następny kandydat na premiera bezskutecznie będzie czynił podobne starania, także z wiadomym skutkiem. Będzie sygnał dla prezydenta, by rozpisać wybory do nowego sejmu. Już teraz termin jest planowany na koniec sierpnia. Termin dobry, słoneczko jeszcze grzeje, może nawet nie padać, tyle, że ci, na których nam najbardziej zależy, a więc młodzież i studenci, będą nieobecni przy urnach, bo mają wakacje. Natomiast stawi się przy nich zdyscyplinowana organizacja SLD, a właściwie ich duchy. I mają szansę stać się jedną z silniejszych frakcji parlamentarnych. Wcale nie kraczę, tak może być! A w każdym razie tak sobie to ta frakcja zaplanowała.

I znów ma okazję zrobić nam primaaprilisowy kawał, a na dodatek zagrać nam na nosie. I wszystko w zgodzie z prawem i w trosce o dobro narodu. Tak jest.

"Prima aprilis, nie wierz, bo się pomylisz!"

Sobota, 3 kwietnia

Do zagorzałych zwolenników pierwszokwietniowej gry z pewnością należy zaliczyć żurnalistów. Czytam więc uważnie "Kurka Mazurskiego", by wyłowić żarty naszych redaktorów. Jeden taki znajduję bez wahania: należy do nich wiadomość z ostatniej chwili, że Polski Związek Piłki Siatkowej postanowił powtórzyć spartaczony przez sędziów mecz w Hajnówce. To się przecież nie zdarza, aby coś takiego mogło mieć miejsce. Sędzia może "drukować", ile mu się żywnie podoba, ale wynik zostanie utrzymany w mocy. A więc co? Że zaginęła jedna oferta ze zgłoszeniem na stanowisko dyrektora MOS-u? To możliwe. Ale kawał dość kiepski, bo burmistrz nawet przeprasza. Tyle, że od przeprosin jeszcze nikt nie przytył. Więc może wiadomość o odejściu komendanta Wyższej Szkoły Policji? To raczej kawał samego komendanta. Miał być porządek, wyłapani handlarze papierosów bez akcyzy, a tu - prima aprilis. Z porządku w mieście nici. Może więc materiał o przejedzonych inwestycjach? Oby. Ale, jak znam życie - jest prawdziwy. Prawdziwy może być też artykuł o mycie za przejazd szosą na Jedwabno. Przy ministrze Polu i jego ludziach? Tylko co do jednego artykułu jestem jednak pewny: o zastąpieniu na stołku (fotelu) starosty Kijewskiego przez szefa "Samoobrony" Makowieckiego. Wszystko jest możliwe, ale w takie cuda nie wierzę.

"Prima aprilis, nie wierz, bo się pomylisz!"

Obyśmy tylko zdrowi (na umyśle) byli: przed świętami, w czasie świąt i po świętach.

Zdrowego jajka!

Marek Teschke

2004.04.07