25 LAT TEMU

Środa, 2 czerwca

Dwadzieścia pięć lat temu w Warszawie na Placu Piłsudskiego (dawniej Zwycięstwa) papież Jan Paweł II wypowiedział pamiętne słowa, które pewnie zna (a przynajmniej powinien znać) każdy Polak. Gdy do Czytelników dotrze ten tekst minie dwa tygodnie, gdy te same słowa powtórzył Biskup Rzymu z okna biblioteki watykańskiej trochę je modyfikując. Przytoczę je, bo nasze telewizje często robią to niezbyt starannie: "Niech zstąpi Duch Twój... niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi... tej naszej ziemi." Jak wielkie znaczenie miały te słowa ćwierć wieku temu nie trzeba chyba nikomu udowadniać. Jakie znaczenie będą miały teraz - nie wiadomo. Jedno jest pewne: należy je sobie wziąć do serca i zabrać się do porządkowania naszych spraw. Bo jest źle. Każdy to widzi. Najważniejsze dziedziny życia istotne dla społeczeństwa działają nie tak jak należy.

... Z pieca spadło

Prokuratura i sądownictwo - chciałoby się powtórzyć za księdzem Chmielowskim - jakie jest każdy widzi. Od lat ciągnące się procesy, brak wyroków w sprawach oczywistych, biesiady prokuratorów z gangsterami, przepełnione więzienia itd., itd. Konieczna jest więc reforma całego wymiaru sprawiedliwości.

Dalej bezpieczeństwo - nie to, abym miał pretensje do policji. Nawet się starają, ale jakoś im nie wychodzi. Dlaczego? Na ten temat dałoby się pewnie obronić pracę doktorską na Wyższej Szkole Policji (o ile miałaby uprawnienia do nadawania tytułów naukowych). Nie jest to więc temat do rozważania na kartach mojego dziennika.

Zdrowie - zreformowane. Wina leży po naszej stronie, bo chorujemy, ale także po stronie służby zdrowia, o czym świadczą liczne przypadki fikcyjnych pacjentów zarówno w przychodniach, jak i w szpitalach. Sytuacja przypomina więc czasy komunistycznego planowania: jak chciało się uzyskać np. dotację 1000 zł, należało występować o 2000 zł, bo połowę to się uzyskało. Teraz, aby mieć pieniądze na leczenie chorych należy ich liczbę podwoić, bo inaczej nie starczy. Czy dziwić się lekarzom, że szachrują?

Szkolnictwo - reforma była przygotowana już trzy lata temu, ale nie można było jej kontynuować, bo trzeba było po nowemu. No i ostały się szkoły zawodowe, które produkują bezrobotnych, bo teraz nawet wykwalifikowana pielęgniarka musi mieć wyższe studia. Na szczęście młodzież sama się połapała w tym, że bez dobrej szkoły "nie ma życia" i trochę z musu (bo nie ma pracy), trochę z wyrachowania wzięła się za naukę.

Opieka społeczna - i tu narobiono błędów od samego Kuronia począwszy. Może tak było trzeba? Nie jestem pewien. Fakt, że teraz musimy się z wielu ustaw wycofywać, a zmian w ludzkiej mentalności nie da się wymazać nawet najwłaściwszą ustawą. Poza tym - ale to już moja prywatna opinia - nie da się zbyt łatwo wycofać "opieki społecznej" nad dziesiątkami tysięcy działaczy związkowych (do związków zawodowych należy jedynie 15% pracujących). Często więc jest tak, że działacze występując w obronie swoich członków w rzeczywistości występują w obronie własnych przywilejów. O złej ustawie o zasiłkach rodzinnych, alimentacyjnych - nie chce się nawet wspominać. Mam jednak jedno małe pytanko - o ile spadłoby bezrobocie, gdyby zasiłek dla niepracującej żony był godziwej wysokości i co by się budżetowi państwa bardziej opłacało? Czy w ogóle ktoś przeprowadził taką symulację?

Bezrobocie - nawet nie ma co się w temat zagłębiać, bo do rozsądnego wniosku nie można się dokopać.

Unia Europejska - jak wielkie jest zaniedbanie informacyjne w tej dziedzinie niech świadczy wypowiedź jednej z mieszkanek wsi podlaskiej: "nie wystąpię o pieniądze z dopłat za posiadaną ziemię, bo jeszcze się taki nie narodził, co by pieniądze dawał za nic." Kobiecina myśli logicznie (bo tak za jej życia zawsze było): jak ktoś daje - to znaczy, że ma w tym jakiś własny interes. Pewnie chce okraść.

Wreszcie najwyższe szczyty władzy - gorzej już być nie może. Sejm, w którym zasiadają posłowie po prawomocnych wyrokach sądowych nie może uchwalić żadnej rozsądnej uchwały. Rząd, którego właściwie nie ma, bo jest tymczasowy nie mający szans na sprawne rządzenie bez poparcia większości sejmowej. Prezydent, któremu właściwie nic dotychczas zarzucić nie było można, aż do dnia, gdy postanowił bronić bliskiej własnemu sercu partii, która przez olbrzymią większość narodu nie jest tolerowana.

Jeżeli dodać do tego korupcję urzędników i styl sprawowania władzy przez naczelną administrację otrzymamy obraz w jednolitym czarnym kolorze i wołanie Papieża o interwencję sił najwyższych nie dziwi już chyba nikogo.

Czy to oznacza, że gorzej być nie może? Może. To, że nastąpiła kompletna degrengolada polityczna, że zaniedbano lub całkowicie rozłożono opiekę społeczną, to jeszcze nie wszystko. W naszym wolnorynkowym systemie demokracji ostała się jeszcze gospodarka. Jakoś się wybroniła dzięki mechanizmom niezależnym od nikogo, chociaż przy pomocy niegłupich pojedynczych osób. Ale już grzmią fanfary populistów i reformatorów gospodarki, którzy - w razie nieszczęścia wyborczego obejmą władzę - i tę dziedzinę życia rychło doprowadzą do upadku.

Dlatego nie ma innego wyjścia: trzeba czym prędzej uchwalić nową konstytucję i ordynację wyborczą - niech wreszcie zmieni się sposób patrzenia i sprawowania władzy - z rządzenia na służbę społeczeństwu.

Obyśmy w zdrowiu tych zmian doczekali.

Marek Teschke

2004.06.09