Nie zachwyciło tegoroczne Święto Mazurskiego Kartoflaka. Przysmak, rekomendowany jako mazurski specjał kulinarny, konsumowali tylko najzagorzalsi smakosze, którym niestraszne było stanie w kolejce pod rozpalonym niebem.

Upalny i nudny kartoflak

Rozmach tegorocznej VII edycji „Mazurskiego Kartoflka” był duży. Najpierw, o czym już pisaliśmy, odbyły się imprezy gminne w Świętajnie, Pasymiu i Dźwierzutach. Finał w Szczytnie, po którym obiecywano sobie wiele, nie porwał jednak publiczności. Zjawiła się nawet telewizja z kilkoma kamerami, ale na nic zdały się wysiłki reporterów usiłujących podbić niemrawą atmosferę święta.

Tylko tysiąc porcji kartoflaka (w poprzednim roku 4 000) rozeszło się szybko, ale kolejki były znacznie mniejsze, niż w ubiegłych latach. Niedobór tytułowego specjału miały ratować inne potrawy oferowane przez restauracje biorące udział w finalnym konkursie.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.