Suche krany na Polskiej

Zima już chyba odchodzi na dobre, no i w związku z tym, że temperatury bywają nawet plusowe ruszyły zawieszone na czas mrozów roboty remontowe na ul. 1 Maja - fot. 1. Niby tylko się cieszyć... Tymczasem z powodu tych świeżo rozpoczętych prac niemała część mieszkańców Szczytna miała powody do irytacji, i to w najwyższym stopniu.

- Co to się dzieje! Ledwie ruszyły roboty remontowe na ul. 1 Maja, a już doszło do wyłączenia sieci wodociągowej i teraz my, mieszkańcy ul. Polskiej, od czterech godzin nie mamy wody w kranach. Jak w takich warunkach funkcjonować! - usłyszeliśmy w słuchawce telefonicznej mocno zdenerwowany głos jednej z mieszkanek tej ulicy. Szlag ją nieomal trafił ze złości, bo przecież wykonawca tych prac obiecywał mieszkańcom okolic, na specjalnym zresztą zebraniu, że nim nastąpią wyłączenia wody, każdy z nich zostanie o tym wcześniej uprzedzony.

W dodatku, jak skarżyła się nam nasza rozmówczyni, telefony do wodociagów są ustawicznie zajęte, no i nie ma gdzie zasięgnąć informacji jak długo jeszcze potrwa awaria. Cóż, postanowiliśmy czym prędzej udać się do spółki „Aqua”, aby zorientować się, kiedy znów popłynie woda w kranach na ul. Polskiej i co konkretnie było przyczyną tej niezapowiedzianej posuchy.

TOTALNA POWÓDŹ

W drodze do wodociągów, dowiedzieliśmy się, że na ul. Barcza jest odkręcony hydrant.

- Woda leje się z niego na potęgę, podtapiając niżej położony teren - alarmował inny Czytelnik.

Rzeczywiście, gdy zjawiliśmy się na miejscu zastaliśmy tam wielką kałużę - fot. 2. Ponadto, woda płynąc dalej, ku ul. Żwirki i Wigury utworzyła pod bramą hotelu „Krystyna” niemałe bajorko, sięgające aż po alejki w nowym parku. Wzbudziło to nasze podejrzenie, że może wcale nie wyłączono sieci wodociągowej, a przyczyną braku wody na ul. Polskiej jest właśnie ów odkręcony hydrant. Nastąpił znaczny spadek ciśnienia, wskutek czego na wyżej położone tereny woda przestała docierać do kranów. Zaraz poinformowaliśmy o tym spółkę „Aqua”. Wówczas okazało się, że niestety, doszło do uszkodzenia sieci wodociągowej i to w trakcie prowadzenia robót remontowych na ul. 1 Maja.

- Awaria została właśnie usunięta, ale nim na powrót woda zasiliła krany, najpierw trzeba było przepłukać sieć - powiedział nam zastępca dyrektora spółki „Aqua” Kazimierz Ciborowski. Właśnie w tym celu odkręcono ów hydrant stojący przy ul. Barcza.

STARA INFRASTRUKTURA

Z kolei u kierownictwa robót na ul. 1 Maja „Kurek” dowiedział się, że awaria powstała niespodziewanie, zatem nie było możliwości wcześniejszego poinformowania o tym mieszkańców ul. Polskiej. Od czasu, kiedy zerwano z nawierzchni asfalt, sieć wodociągowa została, jak to określają fachowcy „wypłycona” (jest tuż pod powierzchnią ziemi), no i w pewnym momencie, gdy przejeżdżała po budowie ciężka koparka, rura wodociągowa załamała się pod nią.

Rury biegnące pod ul. 1 Maja są zresztą w opłakanym stanie i mocno zniszczone upływem czasu.

- Teraz wszystkie wymieniamy na nowe, wykonane w nowoczesnej technologii, więc posłużą przez długie, długie lata - powiedział nam szef robót Rafał Jóźwik. Dodał jeszcze, że o każdym planowanym wyłączeniu wody wszyscy zainteresowani zostaną oczywiście odpowiednio wcześniej uprzedzeni.

UPADEK ULICY

- Nastąpił totalny upadek ul. Moniuszki i to w sensie przenośnym, jak i dosłownym - poinformował nas jeden ze stałych czytelników, mieszkający w okolicy. Dla niezorientowanych podajmy, że ul. Moniuszki to gruntowy szlak łączący ul. Wileńską z ul. Piłsudskiego. Jako ciekawostkę dodajmy, że ta ulica ma aż dwie ślepe odnogi - jedną wiodącą w kierunku ul. Podleśnej, drugą kończącą się na torach kolejowych biegnących do Biskupca. Ów upadek w sensie przenośnym ilustruje takie oto zdjęcie - fot. 3.

Tabliczka z nazwą ulicy legła tuż pod przejazdem kolejowym, dobrze oddając tym upadkiem stan całego traktu.

Nie dość, że wybój tam na wyboju, to zwróćcie uwagę Szanowni Czytelnicy, jak wygląda naprawa zniszczonej nawierzchni - fot. 4. W dziurach spoczywają sobie ułomki betonowych płytek. Jest to oczywiście efekt spontanicznych i amatorskich napraw dokonanych przez użytkowników tej drogi, a nie profesjonalne służby drogowe. Te, wydaje się, że o tej ulicy całkiem zapomniały. Inny ewenement jaki tu się pojawił niedawno, to kolosalne pokrywy studzienek kanalizacyjnych wystające miejscami ponad 20 cm nad nawierzchnię. Z tego powodu samochody jeżdżą slalomem, omijając przeszkody z lewej, albo z prawej strony - fot. 5.

Co prawda ich obrzeża są oklejone żółto-czarnymi taśmami, ale nie wszystkie, bo z niektórych już one się odkleiły, przez co o zmierzchu wystające pokrywy są mało widoczne, a to grozi poważną katastrofą.

Ba, jak się dowiadujemy w Urzędzie Miejskim, pokrywy są prawidłowo usytuowane. Niżej, ze względu na wymagane spadki, sieci kanalizacyjnej położyć się nie dało. Teraz nowa nawierzchnia musi pójść tak wysoko, aż osiągnie ich poziom. Niestety, nie stanie się to prędko, bo dopiero wówczas, gdy nastąpi realizacja zadania polegajacego na przebudowie ulic Przemysłowej, Łomżyńskiej itp, a termin tegoż nie jest jeszcze znany.

ZAWODOWA ROBOTA

Wcześniej opisywaliśmy efekty amatorskich napraw nawierzchni ulicznej, teraz przyjrzyjmy się, jak robią to zawodowcy, czyli wyspecjalizowane służby drogowe. Kilka dni temu łatano ubytki w asfalcie na ulicy Leyka. Za maszyną, gdzie dziury zostały już załatane, każdą z nich opatrzono dobrze widocznymi pachołkami. Wiadomo, kierowcy muszą widzieć, że asfalt leży tu świeży i na razie jeździć po nim nie wolno - fot. 6.

Akurat „Kurek” tędy przejeżdżał, więc zachowując należytą ostrożność i prędkość omijaliśmy pachołki, by nie uszkodzić nowych łat. Kiedy znaleźliśmy się już za maszyną - niespodzianka. Tutaj czekały na nas kolejne dziury dopiero co powiększone i dodatkowo wydrążone przez robotników, aby naprawa była skuteczniejsza i trwalsza - fot. 7.

Niestety, te już nie były oznaczone pachołkami. Tymczasem na mokrej nawierzchni, z niskiej perspektywy kierowcy siedzącego za kółkiem, stały się bardzo słabo widoczne, co stwarzało spore zagrożenie. Czyżby fachowcy-drogowcy nie zaopatrzyli się w odpowiednią ilość pachołków?