W ogródku przedszkola „Bajka” łupem złodziei padło ponad dwadzieścia drzewek ozdobnych, które dzieci wraz

z rodzicami z wielką pieczołowitością posadziły w ubiegłym tygodniu.

Okradzione przedszkolaki

- Co roku nasze przedszkolaki wraz z rodzicami sadzą różne rośliny - mówi dyrektor przedszkola „Bajka” Grażyna Brulińska. W wrześniu rodzice zakupili 100 sadzonek tui. Każda z nich została zaopatrzona w karteczkę z imieniem i nazwiskiem dziecka, które je posadziło. Później przedszkolaki skrupulatnie doglądały sadzonek i systematycznie je podlewały. Niestety, kiedy trzeciego dnia dzieci pobiegły do ogródka, ku ich rozpaczy, okazało się, że znaczna część drzewek przepadła. Pozostały po nich jedynie puste dołki.

- Ileż to było wylanych łez - wspomina Lidia Bałaban, babcia Oskara.

Łupem złodziei padły 23 drzewka o łącznej wartości 500 złotych. Wychowawczynie z „Bajki” mówią nam, że była to pierwsza taka zuchwała kradzież w historii przedszkola. Co prawda w przeszłości miały już one do czynienia z działaniami wandali, ale polegały one jedynie na uszkodzeniu sadzonek. Zdarzało się, że dzieci z żalem odkrywały, jak nieznani sprawcy połamali młodym drzewkom gałązki. Dlatego też placówka zwracała się wcześniej z tymi problemami do miejscowej policji, prosząc o baczniejsze doglądanie przedszkola w godzinach nocnych. Funkcjonariusze tłumaczyli dyrektorce, że posesję otacza zbyt wysoki żywopłot. Kiedy patrolują oni okolicę, nie są w stanie dostrzec tego, co dzieje się za ogrodzeniem. Dlatego dyrektor postanowiła wykarczować stary, już 40-letni żywopłot i postawić od strony ul. Łaniewskiego zupełnie nowy płot. Gdy ten już stanął, okazało się że powstało pod nim wspaniałe miejsce do nowych nasadzeń. Niestety, pod nowym ogrodzeniem zamiast pięknych tui, zieją teraz w ziemi puste dołki.

- Tak oto wygląda smutny finał pracy naszych przedszkolaków - mówi dyrektor zirytowana w najwyższym stopniu. Dodaje, że nie chodzi o pieniądze wydane na sadzonki, ale o krzywdę i rozpacz dzieci, które do dziś nie mogą pogodzić się z utratą drzewek.

Szczycieńska policja szuka sprawców kradzieży. - Apelujemy do mieszkańców, którzy w nocy z 5 na 6 października mogli widzieć na posesji przedszkola obce osoby, by zgłaszali się do nas, nawet anonimowo – mówi oficer prasowy KPP w Szczytnie Aneta Choroszewska – Bobińska.

(map), (ew)

ZNĘCAŁ SIĘ PRZEZ 10 LAT

Dziesięć lat trwała gehenna mieszkającej w gminie Szczytno kobiety, nad którą znęcał się mąż. W końcu ofiara przemocy domowej nie wytrzymała i opowiedziała o wszystkim policji. We wtorek 4 października dyżurny szczycieńskiej komendy otrzymał zgłoszenie o awanturze domowej. Pijany 32-letni Arkadiusz Z. wyzywał żonę oraz wyganiał ją z domu. Kobieta wyznała policjantom, że jej dramat trwa już od dawna. Mąż wielokrotnie wyzywał ją, szarpał, groził pozbawieniem życia. Awantury wszczynał często pod wpływem alkoholu. Jego żona nie mogła już znieść takiego traktowania. Sprawca domowej przemocy został zatrzymany. Sąd zdecydował o tymczasowym jego aresztowaniu na trzy miesiące. Za znęcanie nad żoną grozi mu kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Policjanci apelują, by nie być obojętnym na podobne zdarzenia. Przypominają, że każdy, nawet anonimowo, dzwoniąc pod numer 112 lub 997 może powiadomić najbliższą jednostkę policji o zauważonych przejawach przemocy domowej.

SPŁONĘŁA STODOŁA

W niedzielny wieczór 9 października w Wilamowie, gmina Rozogi, wybuchł pożar drewnianej stodoły, w której składowano 80 balotów siana. W chwili przyjazdu straży pożarnej cały obiekt był objęty ogniem. Pożar został ugaszony, jednak stodoła wraz z sianem, a także znajdującym się wewnątrz wozem konnym oraz saniami, doszczętnie spłonęła. W akcji gaśniczej brało udział pięć jednostek straży, głównie z terenu gminy Rozogi. Przyczyna pożaru na razie nie jest znana.

Oprac. (ew)