Dwie rodziny z ul. Barcza od dłuższego już czasu toczą spór z Ewą i Jackiem Jastrzębskimi, którzy na sąsiadującej z ich domem działce postawili niedawno obiekt usługowo-mieszkalny. Kością niezgody stały się dwa okna w ścianie szczytowej starego budynku. Mają być one zamurowane, na co nie godzą się mieszkańcy. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który uchylił wcześniejsze decyzje starostwa w Szczytnie i wojewody, dające zgodę na budowę.

Okna niezgody

OKNA DO ZAMUROWANIA

Dom wielorodzinny na ul. Barcza 5 liczy sobie już 120 lat. Na pierwszy rzut oka to spokojne miejsce, w którym czas zatrzymał się jakieś kilkadziesiąt lat temu. Okolica ta znajduje się w strefie ścisłej ochrony konserwatorskiej jako pozostałość starej miejskiej zabudowy. Tymczasem mieszkańcy domu o spokoju mogą tylko pomarzyć. Wszystko z powodu powstającej tuż przy ich zabytkowym budynku inwestycji prowadzonej przez Ewę i Jacka Jastrzębskich, właścicieli sąsiedniego Pubu „9”.

- Rok temu przyszła do nas pani Ewa razem z panią architekt i powiedziała, że mamy nielegalnie wybite okna w ścianie szczytowej, a jakiś czas potem otrzymaliśmy pisemne powiadomienie, że nasz sąsiad zamierza rozpocząć budowę. To oznaczało że nasze okna zostaną zamurowane – mówi poirytowana jedna z mieszkanek domu, Irena Deptuła. Ani ona, ani też jej sąsiadka Katarzyna Nowicka o zamurowaniu okien nie chciały słyszeć. Chodziło bowiem o dwa otwory, z których jeden oświetla korytarz mieszkania pani Ireny, a drugi klatkę schodową pani Katarzyny.

ODWOŁANIE DO WOJEWODY

W związku z tym, że starostwo wydało zgodę na rozbudowę pubu, rodziny Nowickich i Deptułów odwołały się od tej decyzji do wojewody. Obie nie zgadzają się z opinią, że okna zostały wybite nielegalnie, a już szczególnie oburza je sugestia, jakoby to one miały cokolwiek wspólnego z samowolą budowlaną.

- Mieszkania kupiłyśmy razem z oknami, mało tego, są one zaznaczone w planach, jakie powstały przy okazji wyceny lokali – podkreśla Irena Deptuła. Mieszkańcy twierdzą, że otwory w ścianie szczytowej były od zawsze, a do tego pełnią ważną funkcję w doświetleniu i prawidłowej wentylacji budynku. Szczególnie widać to teraz, kiedy postawiony w sąsiedztwie obiekt je zasłonił.

- W moim mieszkaniu już pojawiła się wilgoć – skarży się Katarzyna Nowicka. O tym, że okna były w ścianie szczytowej od niepamiętnych czasów przekonuje jej matka, pani Jadwiga, która mieszkała na Barcza 5 od 1950 roku.

Mieszkańcy wskazują też inne niedogodności związane z powstającą obok inwestycją. Wśród nich wymieniają zagrożenie katastrofą budowlaną spowodowaną pracami prowadzonymi tuż obok zabytkowego domu. W mieszkaniu pani Katarzyny pojawiły się rysy na ścianach działowych, kominie, oraz belce drewnianej przy podporze. Ich istnienie potwierdza sporządzony w lutym przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego protokół. Nie przesądza on jednak, co jest przyczyną powstania rys. To, według nadzoru budowlanego, powinna wykazać szczegółowa ekspertyza. Rodziny obawiają się również, że powstająca inwestycja przyczyni się do tego, że goście odwiedzający pub jeszcze bardziej będą uprzykrzać im życie.

- Już teraz wieczorem nie można otworzyć okna, bo klienci zachowują się bardzo głośno. Do tego załatwiają potrzeby fizjologiczne na schodkach prowadzących na nasze podwórko – mówią mieszkanki.

WOJEWODA PODTRZYMUJE DECYZJĘ

Wojewoda utrzymał jednak w mocy postanowienie pierwszej instancji, argumentując to m. in. tym, że teren, na którym ma powstać obiekt jest objęty miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego dopuszczającym zabudowę mieszkalno-usługową. Zgodnie z jego zapisami, budynki na ul. Barcza mają stanowić pierzeję, czyli ciąg frontowych elewacji, ustawionych w szeregu, po jednej stronie ulicy. Dlatego, jak dowodzi wojewoda, powstający obiekt musi mieć charakter zabudowy plombowej, a istniejące okna w ścianie szczytowej, mającej bezpośrednio przylegać do nowego budynku, nie zostały w planie przewidziane do zachowania. Argumentem za ich likwidacją miałoby być także to, że nie doświetlają one pomieszczeń przeznaczonych do dziennego przebywania, a ich różna wielkość sugeruje, że nie zostały wykonane podczas budowy domu.

SĄD UZNAJE SKARGĘ

Po korzystnej dla siebie decyzji wojewody, inwestor w grudniu ub.r. rozpoczął budowę. Dziś jest już ona praktycznie zakończona. Tymczasem mieszkańcy nie dali za wygraną i skierowali sprawę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Olsztynie. Miesiąc temu zapadł wyrok, tym razem korzystny dla nich. Sąd uznał skargę za zasadną i uchylił obie decyzje o pozwoleniu na budowę. W uzasadnieniu wytknął organowi pierwszej instancji, czyli starostwu, że to nie zdołało zebrać wystarczających dowodów na poparcie tezy, że okna rzeczywiście wykonano nielegalnie.

„(...) bez przesądzenia tej okoliczności nie jest możliwe prawidłowe rozpoznanie wniosku inwestora o wydanie pozwolenia na budowę” - czytamy w uzasadnieniu wyroku. Za nieprzekonujące sąd uznał również argumenty o tym, że plan miejscowego zagospodarowania nakazuje usunięcie okien, gdyż inaczej nie byłaby możliwa zabudowa plombowa. Teraz sprawa wraca do punktu wyjścia i wniosek inwestora będzie rozpatrywany od początku.

BRAK DOKUMENTACJI

Jacek Jastrzębski nie ma wątpliwości, że okna zostały wybite nielegalnie, a na potwierdzenie ma wyroki sądów, jakie wcześniej zapadły w Polsce w podobnych sprawach.

- Takie otwory nie mogą istnieć w ścianie graniczącej z inną działką, bo to zagraża bezpieczeństwu i narusza przepisy przeciwpożarowe – twierdzi. - W państwie prawa nie może być tak, że ktoś ma samowolę budowlaną, a do tego jeszcze utrudnia komuś inwestowanie – dodaje. Według niego obawy sąsiadów są na wyrost. Przypuszcza, że pęknięcia w ścianie jednego z mieszkań powstały właśnie z powodu nielegalnie wybitego okna. Zapewnia, że jego inwestycja nie wiąże się z niedogodnościami wynikającymi z istnienia pubu.

Z kolei naczelnik Wydziału Architektury i Budownictwa w szczycieńskim starostwie, Andrzej Puszko nie zgadza się z opinią, że podczas zbierania materiałów dotyczących legalności okien w budynku na Barcza, nie dołożono wystarczających starań.

- Wykonaliśmy pracę dowodową, występując o dokumentację do Urzędu Miejskiego i TBS-u. Z otrzymanych od nich odpowiedzi nic jednak nie wynika, bo brak stosownej dokumentacji – wyjaśnia naczelnik. Jego zdaniem sytuacja jest patowa, bo ani jedna, ani druga strona nie może udowodnić słuszności swoich racji. Andrzej Puszko uważa też, że wydanie pozwolenia na budowę było w pełni zasadne.

- Nie żałuję tej decyzji, bo argumentów „za” było więcej niż „przeciw” - mówi. Według jego wiedzy, okna najprawdopodobniej zostały wybite nielegalnie, a powołanie się na plan zagospodarowania przestrzennego ma swoje uzasadnienie.

- Te dwa okienka nie mogą blokować rozwoju miasta – uważa Andrzej Puszko.

CO DALEJ

Co będzie dalej z istniejącym już budynkiem rodziny Jastrzębskich? Obiekt, jak wyjaśnia naczelnik Puszko, nie został w pełni wykończony. Gotowy jest jedynie parter. Inwestor może występować o zgodę na jego użytkowanie. Na kontynuację prac w pozostałej części, potrzebne będzie nowe pozwolenie. Tymczasem Jacek Jastrzębski wierzy w pomyślny dla siebie finał.

- Jestem w 100% przekonany, że sprawa będzie wygrana i mam dowody na potwierdzenie słuszności moich racji – zapewnia.

Rodziny Nowickich i Deptułów z kolei nie dopuszczają do siebie innej myśli, jak ta, że wyrok sądu zostanie utrzymany.

- Z zamurowanymi oknami nasze życie tutaj przestanie mieć sens – mówią mieszkanki domu.

Czy jest szansa na polubowne załatwienie sporu? Jastrzębski twierdzi, że próbował kilka razy dogadać się z sąsiadami, proponując im częściowe pokrycie rachunków za prąd w związku z zakryciem okien oraz wykonanie wentylacji w budynku.

- Zawsze jednak spotykałem się z oporem z ich strony – twierdzi.

- Proponowana nam rekompensata była dla nas uwłaczająca – odpowiada druga strona.

Ewa Kułakowska/fot. A. Olszewski