Z wielką ciekawością i, nie powiem, odrobiną osobistej satysfakcji zapoznałem się z wynikami konkursu na produkty o niepowtarzalnych walorach smakowych charakterystycznych dla naszego regionu. Organizatorem konkursu była Europejska Sieć Regionalnego Dziedzictwa Kulinarnego (!) – tylko wszecheuropejska biurokracja potrafi tak smakowity konkurs nazwać z tak eurobiurokratycznym „wdziękiem”. Ale do konkretów!

Nie było zaskoczeniem, że pierwszą i główną nagrodę otrzymała olsztyńska firma „Kryst – Stan” za pieczeń z dzika. „Kryst-Stan” znana jest na rynku gastronomicznym od wielu lat, prowadzi w Olsztynie znaną restaurację i ludową karczmę. Zdarzało mi się tam jadać i z reguły chwalić. Najbardziej jednak cenię sobie skromny barek tej firmy w olsztyńskiej „tepsie”, gdzie akurat po drodze do Szczytna można zajechać i szybko oraz smacznie za nieduże pieniądze „pogonić głoda”. Wpadł mi też „Kryst-Stan” w oko na tegorocznym „festiwalu golonki” w Mrągowie. Pomimo masówki, golonki były sztuka w sztukę przednie, za co całkowicie zasłużenie zostały wyróżnione pierwszą nagrodą.

Bliski nam „Tusinek” z Rozóg kontynuuje dobrą passę. Chwalony już od wielu lat, nadal trzyma wysoki poziom pod rządami nowej szefowej kuchni. Efektem tego jest zajęcie pierwszego miejsca w kategorii „inne produkty regionalne” za przygotowane przez panią Bożenę Kaczmarczyk bliny. Ba, można powiedzieć, co to za sztuka? No to proszę spróbować! Dobre bliny to naprawdę rzadkość i wymagają ogromnego doświadczenia w ustalaniu proporcji niby nieskomplikowanych składników. A produkt to naprawdę regionalny, doskonale dobrany właśnie do Rozóg leżących na samej granicy Mazur i Kurpi. Gratulacje i najlepsze życzenia powodzenia wśród coraz liczniejszych gości tego zajazdu.

Z dużą satysfakcją przyjąłem wiadomość o wyróżnieniu i trzecim miejscu przyznanym panu Ryszardowi Sierpińskiemu z „Jagienki” w Burdągu za karkówkę w sosie grzybowym. O „Jagience” i jej gospodarzach pisałem już kilka razy, ujęty nie tylko jakością kuchni, ale i ich serdecznością. Szczególnie właśnie podkreślałem świetnie przygotowane dania z grzybami, co jak widać stało się specjalnością lokalu. Dziwił się kiedyś jeden z moich przyjaciół, po dłuższej uczcie w „Jagience” – popatrz, warszawiacy a jak gotują?! No i co z tego, że warszawiacy? A właściwie przecież to już ot, nasi z Burdąga! Duża przyjemność!

Kolejne nagroda, to jak dla mnie osobiście spora niespodzianka. Pani Zofia Kubicka z Sąpłat otrzymała pierwszą nagrodę w kategorii napoje, za nalewkę „Jaroniówka”. Moje zdziwienie wynika stąd, że wprawdzie nie miałem okazji jeszcze pani Kubickiej osobiście poznać, ale wiele słyszałem o jej niezwykłej pomysłowości, z jaką opiekuje się od wielu lat Muzeum Regionalnym Ziemi Mazurskiej w Sąpłatach, wywodzącym się z legendarnej „Babskiej Izby”. Można tylko autorkę tej, jak mniemam, niezwykłej nalewki podziwiać za rozległość i umiejętne oraz efektowne łączenie zainteresowań. Przypuszczam, że gdy wieść o tej nagrodzie szerzej się rozejdzie muzeum w Sąpłatach będzie wyjątkowo często odwiedzaną atrakcją turystyczną.

Niestety, na liście nagrodzonych nie znalazł się żaden ze szczycieńskich lokali gastronomicznych. Jedyny akcent szczycieński to miejsce konkursu, czyli nasz Zespół Szkół nr 2 od lat kształcący mistrzów garnka i patelni oraz kelnerskiego fraka. Tylko gdzie się oni potem podziewają?

Szkoda, bo przez kilkanaście lat komentowania osiągnięć szczycieńskiej gastronomii zjadło się parę rzeczy godnych szerszego spopularyzowania. Przy odrobinie wysiłku ryby z „Filipsa” czy dziczyzna z „Leśnej” nie stoją na straconej pozycji. Nawet przy szczupaku w oleju, daniu o jakim dotąd nie słyszałem i aż zastrzygłem uszami. Jak celnie wyraziła się pani Kaczmarczyk „warto startować w tego rodzaju imprezach, gdzie (…) poznaje się różne kulinarne nowinki.” Ale trzeba tego chcieć i mieć zawodowe ambicje.

Wiesław Mądrzejowski