Miejskie zwierzaki

PODRÓBA

Miejską kolekcję boćków, od całkiem niedawna uzupełnia jeszcze jeden ptak. Gniazduje on tuż przy arcyruchliwym przejeździe kolejowym, jakie znajduje się przy skrzyżowaniu ulic Warszawskiej, Chrobrego i Kolejowej - fot. 1.

Niestety, nie jest to bocian prawdziwy, a jakbyśmy to określili mianem pochodzącym ze współczesnego języka handlowego - podróba, czyli plastikowa kukła. Na zdjęciu, oprócz ptaka, widzimy fragment jakiegoś zadaszonego balkonu. Dlatego rodzi się pytanie, gdzie dokładnie ów udający boćka figurant się usadowił? Ano, jeśli popatrzymy na rzecz z nieco innego kąta, od strony pobliskiego parku, wtedy wszystko stanie się jasne - fot. 2.

Ptaszek zdobi, czy też może reklamuje tutejszą przychodnię lekarską.

Wiadomo czym boćki zajmują się w wolnym od polowań i karmienia młodych czasie - roznoszeniem dzidziusiów. Dlatego pomyślałem, iż ani chybi jest tutaj na pewno poradnia świadomego macierzyństwa. I już stanął mi przed oczyma obraz, który widziałem ongiś w studenckim piśmie "Itd". A był to humorystyczny rysunek w wykonaniu A. Mleczki przedstawiający poczekalnię poradni świadomego macierzyństwa, w niej brzemienną kobietę, w której głowie kotłowały się rozmaite myśli, w tym główna, ujęta w dymku - co począć?

Powracając zaś do miejscowych realiów - to cóż to za świetny pomysł z tym boćkiem. I już, już chciałem pochwalić tutejszych lekarzy, za to, że skonstruowali tak oryginalną reklamę poradni świadomego macierzyństwa, gdy tymczasem nic takiego tutaj nie znajdziemy. Jest i owszem laboratorium analityczne, rentgen, gabinet dentystyczny oraz chirurgiczny, ale nic związanego z dzidziusiami. Czyli bociek tkwi właściwie bez sensu i tylko wprowadza w błąd klientelę.

NOWI LOKATORZY

Jest taki blok nr 6 posadowiony na osiedlu Leyka. Z pozoru nic go nie wyróżnia od innych tego typu betonowych konstrukcji, gdyby nie pewne drobne, a zaznaczone na zdjęciu czarnymi strzałkami szczegóły - fot. 3.

Cóż to być może? Ano blok ten szczególnie upodobały sobie jaskółki i zbudowały pod jego balkonami mnóstwo gniazd. Uwijają się teraz nieomal jak w ukropie, bo w tych misternych konstrukcjach (ulepionych z błota spojonego ptasią śliną), zawieszonych pod balkonowymi płytami znajdują się młode. Bardzo żarłoczne i nienasycone, przez co dorosłe osobniki mają moc roboty. Nieustannie śmigają z gniazd ku niebu i w chwilę potem z powrotem - fot. 4.

Jaskółka (hirundo) zimuje w Afryce. A jej odmiana gniazdująca na osiedlu Leyka to hirundo urbica, czyli oknówka.

Przy okazji jaskółek warto sprostować informację, jaką podały ostatnio mass-media, a z której wynikało, iż rolnicy muszą usunąć jaskółcze gniazda z zabudowań gospodarskich. Po prostu jakiś kolejny ministerialny urzędnik, nie zapoznawszy się dokładnie z materiałami, orzekł, iż przepisy unijne nie dopuszczają, aby obok dojnych zwierząt hodowlanych gniazdowały także jaskółki. Tymczasem nie jest to do końca prawda, albowiem rzeczone przepisy dotyczą tylko i wyłącznie tych pomieszczeń gospodarczych, w których pozyskuje się mleko. W każdych innych - m.in. w oborze, gdzie krówki mieszkają i śpią, jaskółki mogą być ich współlokatorami, tak jak były nimi dotąd.

NIE SPOSÓB NIE TRAFIĆ

Tamże, czyli na osiedlu Leyka, gdzie "Kurek" zasadził się na bezkrwawe łowy na jaskółki, uwagę reportera zwróciło coś jeszcze. Wielkie i efektowne napisy na budynku oznajmiające jego numer - fot. 5.

Szkoda, że zdjęcie jest tylko czarno-białe, bo rzecz jest także dobrze dobrana kolorystyczne, czego, niestety, nie widać.

Teraz, jeśli ktoś uda się w te okolice z wizytą do znajomych, nie sposób, aby nie trafił pod właściwy adres. I tego byśmy sobie życzyli na każdym budynku. Właśnie nie tylko numeru, ale i nazwy ulicy. Wszak tutaj na osiedlu, jeżeli jakiś blok ma wyraźny numer, to i tak niewiele z tego wynika, bo może on być podporządkowany np. ulicy Lanca, a nie jak błędnie wnioskowaliśmy ul. Leyka (o taką pomyłkę nietrudno w przypadku bloków posadowionych w pobliżu apteki).

ZASKAKUJĄCE TROPY

Od kilku dni na chodniku przy ul. Odrodzenia (aż do skrzyżowania z ul. Żwirki i Wigury) i Placu Juranda widać tajemnicze tropy. Coś jakby ślady ludzkich stóp obutych w tzw. traktory - fot. 6.

"Kurek" zauważył, iż stały się one m.in. przedmiotem dziecięcych zabaw, polegających na tym, iż dzieci napotkawszy ślady starają się stawiać swoje małe jeszcze stópki wedle nich, co z reguły kończy się niepowodzeniem. Po prostu tropy namalowane są w zbyt wielkim rozstawie.

A jak się okazuje jest to rodzaj zachęty do odwiedzenia nieodległej placówki gastronomicznej. Sposób sprytny i ciekawy, tyle że...

Jeśli pójdziemy dalej, wedle śladów, zaraz staniemy przed ogrodzonym wysokim parkanem przyrestauracyjnym ogródku. Chciałem tam nawet zasiąść, bo nie ma to jak konsumpcja na świeżym powietrzu, ale jaki to ma sens, jeśli ogródek otacza zewsząd wysoki parkan. Atrakcyjność tego typu miejsca, wydaje się, polegać powinna na tym, aby można było nie tylko usiąść, ale i przy okazji rozkoszować się rozległymi, niczym nie ograniczonymi widokami (w tym na jezioro). Tutaj zaś obcuje się z wysokimi ścianami płotu. No to wolę już posiedzieć w ogródku urządzonym obok kiosku ruchu.

2004.06.02