"RŻNIĘCIE NAD JEZIOREM"

Piszę w nawiązaniu do artykułu "Rżnięcie nad jeziorem". Chciałam zauważyć, że to, co się dzieje ze szczycieńskimi drzewami znajdującymi się nie tylko nad jeziorem ale i na obszarze całego miasta mówiąc potocznie przechodzi ludzkie pojęcie. Jestem z wykształcenia ogrodnikiem (technikum zieleni miejskiej) i rozumiem zabiegi pielęgnacyjne, które należy przeprowadzać zwłaszcza na drzewach starszych, ale czy takim zabiegiem jest pozbawienie go prawie całkowicie korony? Nie dość, że jest to wątpliwy moim zdaniem zabieg pielęgnacyjny to budzi mało pozytywne doznania estetyczne. Polecam tu spacer po osiedlu Leyka i okolicach (to starczy, by mieć pewien obraz). Można naocznie przekonać się o poczynaniach "szalonych pielęgniarzy". Nie wiem jakie zadanie ma usunięcie prawie całej korony drzewa. Przecież drzewo jako organizm żywy "samo wie" jak duża ma być to powierzchnia ponieważ to dzięki niej przeprowadza proces fotosyntezy a z tego "niestety" żyje. Jeśli chce się mieć niewysokie drzewa na terenie miasta to należy pomyśleć o tym podczas sadzenia i dobrać gatunki niewysokie lub też odpowiednio je pielęgnować, ale od samego początku, a nie czynić z nich "pokraki" pod wpływem chwili lub też w wyniku wizji ludzi odpowiedzialnych za wygląd zieleni, które akurat mają taki kaprys (może to nowy underground). Można oczywiście wytłumaczyć to tym, że drzewa rosnące blisko budynków zasłaniają światło docierające do mieszkań. I tu należy zadać sobie pytanie czy ludzie odpowiedzialni za nasadzenia zieleni w naszym mieście są do końca pewni tego co czynią.

Widziałam na osiedlu Leyka młode świerki, których lokalizacja pozostawia dużo do życzenia. Zdarza się, że drzewa te mogące osiągać wysokość nawet do 50 m i mające stosunkowo płytki system korzeniowy (przez co mogą łatwo ulegać wywrotom w czasie wiatru) zostały posadzone w bardzo bliskiej odległości od budynków. Poza tym w owych nasadzeniach ciężko doszukać się jakiejkolwiek przemyślanej z góry kompozycji (przestrzeń między blokami na osiedlu Leyka). Raczej wygląda to jakby ktoś chciał za wszelką cenę upchnąć te drzewka gdziekolwiek. I być może drzewom tym o regularnej stożkowej koronie zasłaniającym w przyszłości widok z okna na wniosek mieszkańców utnie się po prostu czubki żeby wyżej nie urosły. Jako inżynier ochrony środowiska, ogrodnik i mieszkaniec Szczytna wyrażam pełen sprzeciw wobec tego typu poczynań i mam nadzieję, że redakcja "Kurka Mazurskiego" nie pozostawi tak tej sprawy. Nasuwa mi się tu także myśl Willa Cathera: "Miło jest patrzeć na drzewa - wydają się znacznie lepiej pogodzone z losem niż jakiekolwiek żywe istoty". I w tym przypadku stoją takie smutne i straszą swoim widokiem, bo przecież nigdzie nie pójdą.

Pozdrawiam wiosennie

Monika Bełdycka

2004.03.31