Kiedy podróżujemy sobie z Wielbarka do Szczytna przez Szymany i z powrotem, spodziewamy się, że po drodze (tak w jedną, jak i drugą stronę) napotkamy na te same wsie, te same chałupy, czy znaki drogowe, wreszcie identyczne tablice oraz szyldy reklamowe. No i tak jest w istocie, ale... No właśnie - jest małe drobne ale. Oto gdy jedziemy z Wielbarka do Szczytna i zbliżamy się do wsi Szymany zauważymy dość solidny metalowy stelaż oraz przymocowane do niego dwie spore plansze reklamowe - fot. 1.

Intrygująca reklama

- W porządku - myślimy sobie i jedziemy dalej. Kiedy zaś wracamy do Wielbarka i już, już mijamy wieś, w oczy rzuca się widok niby już znany. Ten sam stelaż, te same reklamy, ale jest istotna różnica - fot. 2.

Z tej strony salon oświetleniowy stanął na głowie. Na owe dziwo zwróciła „Kurkowi” uwagę stała Czytelniczka i mieszkanka Szyman Irena Dąbrowska.

- Co jest u licha - zastanawiała się - czyżby hurtownia zleciła przymocowanie reklamy niepiśmiennym majstrom i stąd ta pomyłka? Okazuje się, że nie, bo jak dowiadujemy się od właściciela sieci hurtowni, Jana Wojciechowskiego z Olsztyna, który ma swoje placówki nie tylko na Mazurach, ale i Pomorzu - tak to ma być!

- Sprawa jest prosta - wyjaśnił nam - reklama obrócona do góry nogami zaintryguje i przyciągnie bardziej uwagę, niż zawieszona normalnie. W końcu o to chodzi, by zainteresować potencjalnego klienta.

GWIAZDKA W LISTOPADZIE

O klienta, a właściwie o zawartość jego portfela biją się też małe i większe markety. Pierwszy do boju o świąteczno-gwiazdkowego zakupowicza wystartował market stojący na terenach byłej fabryki mebli. Już przed 1 listopada można tam było kupić sztuczne drzewka i najprzeróżniejsze choinkowe ozdoby, jak światełka, bombki, łańcuchy, itp., itd. Z czasem dołączyli inni handlowcy, więc kilka dni później pod świątecznymi towarami uginały się półki pozostałych szczycieńskich marketów. Z tego powodu „Kurek” otrzymał liczne sygnały od Czytelników, którym nie bardzo podobała się taka szybka sprzedaż drzewek czy bombek.

- Psuje to mi przedświąteczny czas oczekiwania na Boże Narodzenie - powiedziała nam m. in. Grażyna Urbańska.

Chciałaby ona, aby wszelkie towary, które kojarzymy z gwiazdką, pojawiały się w sklepach na tydzień, najwyżej dwa przed Wigilią. Kiedy bowiem sklepowe półki uginają się pod ciężarem świątecznych gadżetów już dwa miesiące wcześniej, wszystko zdoła się opatrzeć i spowszednieć.

- Próżno wówczas szukać owego wspaniałego czaru świątecznych dni - skwitowała. Wśród półek ze świątecznymi błyskotkami „Kurek” spotkał także Beatę Arbatowską - fot. 3.

Buszując pośród mnogości towarów, minę miała bardzo zadowoloną.

- Dla mnie takie stoiska mogłyby być urządzane przez okrągły rok. Przecież to prawdziwe cudności - w jej głosie „Kurek” nie usłyszał krzty skargi. Ale po chwili naszła ją refleksja, że jednak kiedyś było inaczej. Dopiero na dwa dni przed Wigilią, albo jeszcze później pojawiały się w sklepach tak oczekiwane frykasy, jak pomarańcze, czekolady, albo banany. Jakąż one miały wtedy wartość, jak były pożądane, co skonkludowała niemal z łezką w oczach:

- Cóż to była za radość, jak cieszyliśmy się, że nadeszło wreszcie Boże Narodzenie, czas rzeczywistych cudów.

FLAGI W MIEŚCIE

Ponieważ Święto Niepodległości w tym roku przypadało w niedzielę, „Kurek” postanowił sprawdzić, jak miasto uporało się z problemem wywieszania flag narodowych. Jak wiadomo, sobota i niedziela to dni wolne od pracy, więc była obawa, że z tego powodu może wyniknąć małe zamieszanie. Niektórzy uporali się już z tym w piątek. Tego dnia (9 listopada) tylko nieliczne miejskie budynki były udekorowane biało-czerwonymi chorągwiami - głównie domy i wille prywatne, m. in. na ul. Niepodległości, osiedlu Kochanowskiego, na ul. Bartna Strona, czy ul. Pomorskiej. W sobotnie południe, kiedy biegacze rozgrzewali się, by wystartować w VI Biegu Niepodległości, na gmachu ratusza nie powiewała ani jedna flaga. Mocno to zdziwiło zawodników, ale akurat zjawiła się burmistrz (fot.4), by dokonać honorowego startu. „Kurek” nie omieszkał zadać jej pytania, dlaczego ta najważniejsza w mieście budowla pozbawiona jest patriotycznych akcentów.

W odpowiedzi usłyszeliśmy, że Urząd Miejski pracuje także w sobotę, w związku z tym:

- Przed chwilą wydałam polecenie, aby flagi wywiesić zaraz po godz. 14.00.

I istotnie, jeszcze przed tą godziną ratusz radykalnie zmienił swoje oblicze - fot. 5.

Nad balkonem burmistrzyni, przy oknach drugiej kondygnacji oraz na szczycie wieży załopotało wiele flag.

Ciekawe zjawisko można było zaobserwować przy niektórych hurtowniach. Stare i nowo powstałe tego typu obiekty i owszem, były i są obwieszone licznymi, rozmaitymi proporcami, ale nie w barwach narodowych, ale zachodnich firm i koncernów. Często wygląd tych chorągwi, delikatnie rzecz ujmując, pozostawia wiele do życzenia. Są to porwane strzępy brudnego materiału, smętnie powiewające na jesiennym wietrze - fot. 6.

I jeszcze jedno, a propos domów i budynków mieszkalnych. „Kurek”, wypatrując flag na ich elewacjach, czy ścianach szczytowych, zauważył wprawdzie, że i tam, czy to na balkonach, czy przy drzwiach frontowych powiewają chorągwie... Ba, obok nich z blokowych „tarasów” zwieszają się zupełnie niepatriotyczne elementy domowego wyposażenia - fot. 7 (lokalne skupisko bloków przy ul. Sikorskiego).

Nie wygląda to ani dumnie, ani estetycznie.