Burmistrz Pasymia Lucyna Kobylińska zarzucała swemu poprzednikowi szastanie groszem publicznym. Teraz radni wytykają to jej. Nowemu sekretarzowi urzędu dała niezłą podwyżkę - blisko 2 tys. zł.

Pasymscy radni zarzucają burmistrz Lucynie Kobylińskiej niegospodarne zarządzanie i tak już mizernymi pieniędzmi samorządowymi.

- Pani burmistrz nie przywiązuje zbytniej uwagi do wydawania pieniędzy - wytykał głowie miasta, podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej, 27 lutego, radny Andrzej Gralczyk.

Chodzi o znaczącą podwyżkę płac dla sekretarza urzędu.

Burmistrz Kobylińska zarabia 5960 zł brutto, sekretarz urzędu Kazimierz Oleszkiewicz tylko o 500 zł mniej. Poprzedni sekretarz Wiesław Szubka otrzymywał 3535 zł.

Radny Gralczyk domagał się by wydatki przeznaczone na płace w administracji samorządowej okroić o 50 tys. zł, a wygospodarowane środki przeznaczyć na remonty dróg (40 tys. zł) i szkół (10 tys. zł).

- Radni będą mieli możliwość pokazania teraz czy dbają o finanse publiczne i spełnić swoje obietnice wyborcze - zwracał się do koleżanek i kolegów radny.

- Pan Gralczyk mówi pod publikę - odpierała ataki burmistrz Kobylińska, dodając, że na ocenianie jej dorobku pora jest jeszcze za wczesna. - Wysoka Rado, proszę dać nam szansę - zwracała się w swoim i sekretarza imieniu Kobylińska.

Radny Gralczyk trwał jednak przy swoim. Przypomniał nowej burmistrz, że w swej ulotce wyborczej zapowiadała troskę o każdą wydawaną złotówkę.

Podobnie argumentowała radna Tańska zachęcając władze, by wprowadzanie oszczędności w gminie zaczęli od siebie.

- Zawsze chciałem mieć jakąś motywację do pracy i teraz też chciałbym ją mieć - mówił wywołany do tablicy sekretarz urzędu Kazimierz Oleszkiewicz dając do zrozumienia, że zmniejszenie mu poborów skłoni go do zastanowienia czy ta motywacja jest wystarczająca.

Po zarządzonej przerwie zarówno on, jak i jego przełożona mogli odetchnąć.

Niespodziewanie bowiem radny Gralczyk poinformował, że wycofuje wniosek. Skłonili go do tego pozostali radni, przekonani argumentacją burmistrz Kobylińskiej i skarbnika Arkadiusza Młyńczaka. Zdaniem tych ostatnich okrojenie wydatków na administrację o 50 tys. zł, jak wnioskował radny Gralczyk, zachwiałoby pracą Urzędu. Dotknęłoby bowiem nie tylko sekretarza (na którym zaoszczędzono by połowę wnioskowanej kwoty), ale i innych pracowników.

(o)

2003.03.05