W Popowej Woli masowo giną kury. Przyczyną zjawiska nie jest bynajmniej ptasia grypa, ale wyjątkowo przebiegły i zuchwały lis.

KURZA HEKATOMBA

Lis daje się we znaki mieszkańcom Popowej Woli od jesieni ubiegłego roku.

- Od tego czasu zginęło we wsi ponad 150 kur. W tej chwili drób pozostał w niewielu gospodarstwach i to jedynie u tych gospodarzy, którzy ptaków nie wypuszczają - relacjonuje sołtys Kazimiera Klobuszeńska.

Według jej obserwacji i przeprowadzonych rozmów, spustoszenie w kurnikach i na podwórkach sieje kilka lisów.

- Są bardzo bezczelne. Potrafią sforsować nawet najszczelniejsze ogrodzenia. Ludzie, jeśli już wypuszczają kury na podwórka, nie spuszczają z nich oka. A lisy w biały dzień spacerują po wsi - mówi pani sołtys.

Jednak z relacji mieszkańców wynika, że szczególnie zuchwały jest tylko jeden i to jego należałoby, ich zdaniem, czym prędzej unieszkodliwić.

Za pośrednictwem sołtys Klobuszeńskiej mieszkańcy Popowej Woli zwrócili się do myśliwych z Dźwierzut z prośbą o odstrzelenie kłopotliwego zwierzęcia. Ci obiecali, że jeśli tylko nadarzy się okazja, zrobią z lisem porządek.

- Ludzie mają go już serdecznie dosyć i wywierają na myśliwych presję. Jeden z nich, który na co dzień pełni funkcję listonosza, zbiera regularnie cięgi od niemal każdej gospodyni - mówi pani sołtys.

POLOWANIE NA RUDZIELCA

Prezes koła łowieckiego "Ryś" Ryszard Żebrowski potwierdza, że drób z Popowej Woli pada ofiarą jednego, wyjątkowo zuchwałego zwierzęcia.

- Ten lis po prostu przyzwyczaił się do ludzi, nauczył się łapać kury i dlatego sprawia takie kłopoty - tłumaczy Żebrowski.

Myśliwi z dźwierzuckiego koła zasadzali się na niego kilkakrotnie. Problem polega na tym, że lis przy dużych mrozach przeważnie siedzi w norze i wychodzi tylko nocą. Ponadto myśliwski regulamin zezwala na polowanie w odległości co najmniej 100 metrów od najbliższych zabudowań. Poza tym żadnych przeciwwskazań do polowania nie ma. Lisa nie ma na liście gatunków chronionych, a sezon ochronny na niego trwa od kwietnia do sierpnia. Prezes Żebrowski potwierdza, że zachowanie zwierzęcia jest bardzo nietypowe.

- Kiedyś sam widziałem, jak przeszedł przez płot i wyniósł kurę. To jest jakieś wynaturzenie. Lisy normalnie boją się ludzi i raczej nie zbliżają się do podwórek, chociaż przy tak ciężkiej zimie głód robi swoje - mówi Żebrowski.

Zaznacza jednak, że przypisywanie wszystkich przypadków zaduszenia kur jednemu lisowi to spora przesada.

- Te zwierzęta mają taką naturę, że porywają pojedynczą sztukę i uciekają. Natomiast masowe zagryzanie drobiu to raczej sprawka kun i tchórzy - tłumaczy prezes.

Dodaje, że w najbliższym czasie koło planuje trzy większe polowania.

- Cały czas będziemy tego "drania" prześladować - deklaruje.

ZDROWY I CWANY

O lisie z Popowej Woli wie również Jerzy Piekarz powiatowy lekarz weterynarii. W jego opinii to sprytne zwierzę, które świetnie przystosowało się do takiego sposobu zdobywania pożywienia. Piekarz podkreśla, że nietypowe zachowanie lisa nie jest spowodowane wścieklizną.

- Gdyby rzeczywiście był chory, to nie przeżyłby dłużej niż piętnaście dni. A on kręci się tam od jesieni. Nic mu nie dolega. Informacji na jego temat na bieżąco udziela nam miejscowy weterynarz - mówi.

Jerzy Piekarz zapewnia, że populacja lisów jest pod stałą obserwacją. Odstrzelone przez myśliwych sztuki są przekazywane na badania mające na celu sprawdzenie, czy zwierzę przyjęło szczepionkę przeciwko wściekliźnie. W ciągu roku przebadano w ten sposób 135 lisów. Dzięki skrupulatnemu monitoringowi od czterech lat na terenie powiatu szczycieńskiego nie stwierdzono ani jednego przypadku tej choroby.

- Ten osobnik po prostu zrobił się wygodny, a lisy są znanymi "cwaniaczkami" - mówi powiatowy lekarz weterynarii.

Wojciech Kułakowski

2006.02.01