Choć tytuł dzisiejszego felietonu jest podobno chińskim przysłowiem, odnoszę wrażenie, że znakomicie pasuje do naszej polskiej, dzisiejszej rzeczywistości. Na ogół staram się unikać tematów politycznych, ale o czym można pisać w kraju ogarniętym czymś w rodzaju politycznego obłędu?

Obyś żył w ciekawych czasach Pałac Kultury i Nauki pośród szklanych domów centrum Warszawy" class="caption" />O sędziach trybunału? O nachalnej głupocie niektórych posłów i posłanek? Żenujące. Spoza polityki to może pozostał nam, jako temat, tylko przedwojenny aktor Eugeniusz Bodo, który nagle stał się niesłychanie modną postacią historyczną. W każdej księgarni, czy choćby kiosku, spotykamy biograficzne książki o nim, no i do tego serial telewizyjny. To akurat jest dla mnie interesujący życiorys twórczy, aczkolwiek podejrzewam, że obecną popularność zawdzięcza Bodo politycznemu zapotrzebowaniu. Po aresztowaniu przez NKWD w roku 1941, wywieziono go w głąb Rosji, gdzie zmarł z głodu i wycieńczenia w sowieckim łagrze. Taki tragiczny finał to przecież niebywała gratka dla aktualnie rządzących. A zatem i tutaj polityka.

Jeśli starczy mi miejsca w dzisiejszym „Kurku”, to chętnie napiszę kilka słów o wymienionym telewizyjnym serialu, ponieważ jest to pierwszy, od bardzo wielu lat, odcinkowy film jaki oglądam. Dotychczas unikałem jak ognia wszelkich popularnych telewizyjnych tasiemców. Głównie z powodu niechlujnej tandety jaką z reguły prezentują. Zarówno pod względem wizualnej techniki, jak i głębi intelektualnego przekazu.

Po raz kolejny władza bierze się za zmianę nazewnictwa ulic w związku z nową ustawą dekomunizacyjną. Rozumiem to. Nigdy nie byłem wielbicielem minionego ustroju, a także nie przynależałem do PZPR. A jednak uczucia mam mieszane.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.