Dość często czytelnicy zaprzyjaźnieni ze mną osobiście „dręczą mnie”, abym od czasu do czasu skomentował polskie życie polityczne. Co ciekawe, dotyczy to zarówno tych czytelników, którzy sprzyjają rządom PiS, jak i tych, co to wprost przeciwnie. Temu akurat nie dziwię się, bo co do moich poglądów, to nie opowiadam się za żadną z partii.

Obok polityki
Rok 1975 Hawana, otwarcie ekspozycji. Zagraniczny, wystawienniczy debiut autora felietonu (w ciemnej marynarce)

Dokładniej rzecz ujmując nigdy nie opowiadałem się za żadną polityczną opcją. Zawsze byłem i jestem przeciwny każdej. Ktoś mądry, niestety nie pamiętam kto, powiedział: ludzie dzielą się na dwie kategorie: - na tych, którzy myślą, że rząd działa dla ich dobra i na tych, którzy myślą. Też tak uważam. Cynicznie dodam od siebie, że właściwie jest mi zupełnie wszystko jedno, kto mnie okrada, skoro jest to nieuniknione. Zawsze uważałem mentalność rasowego polityka za najbliższą właścicielowi stada krów. Bydełko należy nakarmić i oczywiście zadbać o nie pod każdym innym względem. Wyłącznie po to, aby później można było je wydoić. Ale z tą dbałością nie należy bynajmniej przesadzać. Wystarczy jej tylko tyle, aby zysk możliwie solidny sobie zapewnić. Ani trochę więcej, bo im - temu bydełku - może się we łbach poprzewraca.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.