KARTOFLANKA I Z RADIEM OLSZTYN POGADANKA

W niedzielny poranek ruszamy do Świętajna na Święto Mazurskiego Kartoflaka. Aura sprzyja, humory dopisują - liczymy na dobrą zabawę i skosztowanie ziemniaczanych smakołyków. Jedziemy szosą, w Jerutkach robimy postój. Rozsiadamy się na huśtawce, ławkach, studiujemy plakat wiszący na tablicy a informujący o imprezie, na którą właśnie zmierzamy. Snujemy też plany, że skoro dziś inauguracja w Świętajnie, to warto za tydzień wybrać się do Pasymia, a potem na rodzimy Plac Juranda. Fajnie nam w Jerutkach, ale komu w drogę temu czas. Mijamy pięknie ozdobiony przystanek i oczywiście wiemy, że to wspaniałe malowidła, to przecież kreska rysownika Andrzeja Zawrotnego z Powałczyna.

Do Świętajna wjeżdżamy kropieni deszczem, rowery kierujemy na utworzony koło szkoły plac jarmarku a znajomy, iście radiowy głos prezentera Wojciecha Grochowalskiego rozpoznajemy bezbłędnie. Bowiem Pan Wojciech, to postać medialna i znana z racji prowadzenia wielu imprez w naszym mieście, chociażby ostatnio „Śpiewajmy Poezję” w ruinach. Mamy okazję przekonać się, że pan Wojciech to nie tylko wszechstronny prezenter, ale też człowiek bardzo spostrzegawczy. Nie pozostał nam dłużny – dostrzegł i przedstawił wołając: „Witamy Kręcioły ze Szczytna!” Miło połechtani powitaniem oraz informacją, że nie jesteśmy z cukru i się w deszczu nie roztopimy szukamy miejsca na nasze rowery. Trochę się martwimy i boimy, iż zebrani goście a przede wszystkim gospodarze, pomyślą iż przywieźliśmy im deszcz. Słysząc pełne obaw głosy kolegów natychmiast oznajmiam, że my przywieźliśmy tylko słońce. Wypowiadam, to z takim przekonaniem, że aż się dziwię, bo ono faktycznie zaczyna świecić. Rozchodzimy się po placu. Zatrzymujemy przy stanowisku mistrza patelni Wojtka Charewicza i kosztujemy wyśmienitych, usmażonych na masełku kurek. Podglądamy uczestników konkursu kulinarnego do garnków dosypujących różności czyli „Stołówkę u Eli” ze Świętajna, „Tusinek” z Rozóg oraz bezradnie rozkładającą ręce panią Adamską z Racibora, bo jej stanowisko pracy czyli kuchnia nie działa. Natychmiast przytaszczono nową. Nagle trafiamy na ikonę mazurskiej kreski – artystę Andrzeja Zawrotnego z Powałczyna. Miło uścisnąć rękę rysownika, o którym wszak rozmawialiśmy i pochwalić za ozdobienie przystanków, piękne malunki w smażalni ryb w Szczytnie przy ul. Żwirki i Wigury... Pogawędka nie trwa długo ponieważ podchodzi do nas dziennikarka z Radia Olsztyn. Pyta czy będzie mogła z rowerzystami ok 14-tej przeprowadzić rozmowę, a ja „wystawiona” przez kolegów odpowiadam, że nie będę tak długo w Świętajnie i proponuję, by wypowiedzi udzielił ktoś inny. Ale korzystając z okazji opowiadam prezenterce radiowej, że grupa rowerowa właśnie w lipcu tego roku świętuje 14-te urodziny, że przez tyle lat wszędzie już byliśmy, a do Świętajna przyjechaliśmy specjalnie na kartoflane święto. Pani Anna Minkiewicz-Zaremba z Regionalnej Rozgłośni w Olsztynie z zaciekawieniem słucha informacji o „Kręciołach” i oświadcza, że być może rozmowę ze mną przeprowadzi wcześniej. Wpadam w panikę, bo co innego mówić ot tak sobie, a co innego do mikrofonu. Pani Ania oddala się do swoich obowiązków, a ja dla uspokojenia postanawiam wziąć udział w loterii fantowej i za jedyne 5 zł rzucam kostką. Wygrywam wspaniałe nagrody: mosiężny wieszaczek na klucze, kolczyki, bransoletkę oraz breloczek. Na scenie pojawiają się pierwsi wykonawcy, a ja odkrywam że moje „Kręciołowe” grono gdzieś się podziało – jestem sama wśród barwnego tłumu i kramów. Chodzę po rozległym placu i szukam ich. Zaczyna znów padać deszcz, tak pada że schronienie znajduję pod namiotem z kosmetykami. Stoję i czekam, aż przestanie padać i tam dopada mnie dziennikarka z Radia Olsztyn. „Tu się pani ukryła, nie pozwolę, by mi pani umknęła. Za chwilę wchodzimy na antenę. Zapraszam”. Potulnie idę za przemiłą i pełną ekspresji dziennikarką, nie umiem odmówić ponieważ sama wielokrotnie przekonywałam ludzi, by udzielili wywiadu. Biegnę jeszcze po rower, by dzwonkiem potwierdzić wiarygodność przybycia do Świętajna jednośladem. Przestaje padać, gdy pani Ania do mikrofonu mówi o święcie, leje...się ze mnie pot, gdy ja wypowiadam się do mikrofonu. Proszę mi wierzyć, że nie wiem co mówiłam odpowiadając na pytania, słyszałam tylko dźwięk rowerowego dzwonka, który naciskałam. To przez emocje jakie temu towarzyszyły. Ile to trwało? Sekundę, dwie... Przeżycie niesamowite. Jeśli ktoś przypadkiem niechcący słyszał moją niedzielną wypowiedź w radiu Olsztyn, to proszę zacytować, co mówiłam. Początkowo myślałam, że żar jaki czuję jest efektem niesamowitego przeżycia związanego z „wystąpieniem na antenie”, ale to, że zrobiło się po deszczu upalnie odczuli wszyscy uczestnicy święta, potwierdziły też „Kręcioły”, które pojawiły sie obok mnie. Sama teraz nie wiem, czy ich zniknięcie nie było związane z „wystawieniem” mnie do wypowiedzi. Poklepywali mnie, że na pewno sobie dobrze poradziłam i wpuścili do kolejki, jaka ustawiła sie do garnka z kartoflanką. Zupę rozlewali do miseczek kucharze „Tusineka” z Rozóg bowiem ich produkt został już oceniony przez szacowną komisję, w której składzie rozpoznałam pana Wojtka Charewicza i panią Olę Czarniewicz-Kamińską autorów sławetnej książki kulinarnej, na której prezentacji byłam w MBP w Szczytnie a noszącej tytuł „Dieta i miłość”. Gdy dostałam miseczkę ze smakowicie pachnącą kartoflanką, okazało się że jest to przedostatnie naczynie, ostatnią miskę odbierała moja koleżanka Ala. Widząc to poprosiłam o dolewkę i zaproponowałam zbiorowe jedzenie. Takim oto sposobem mieliśmy dużo zabawy, bo za przykładem naszych przodków jedliśmy z jednej miski. To była pyszna kartoflanka i niezwykle stresująca z Radiem Olsztyn pogadanka.

Grażyna Saj-Klocek